Odsłona 2
(Las wieczorem. Wokół świerki, w środku brzoza, pod którą w zadumie siedzi Hania. Po chwili głębokiej zadumy mówi): Nikt się nie zjawia! (oglądając się z trwogą). A tu coraz ciemniejsze mroki i coraz straszniej w lesie… i ani żywej duszy… Nawet Saba, który zwykł przy mnie stróżować, gdzieś przepadł… (wstaje i nawołuje psa): Saba na tu! Na tu! Nie ma… Pogonił snąć jakieś spłoszone zwierzę, zawieruszył się… Przepadł… (znowu siada) Późno być musi… Księżyc na drugą stronę nieba przewędrował i ptaki dawno pomilkły… Nie przyjdzie! Już nie przyjdzie!
(Po chwili) Mój Boże… Jakże się tam muszą niepokoić rodzice… Nie posłuchałam ich, po raz pierwszy w życiu. Dla ciebie Władku, dla ciebie… By cię zobaczyć… By może po raz ostatni (zapada w zadumę, z której budzi ją szelest. Zrywając się) Co to? Gałąź trzasnęła, jakaś ściszona rozmowa, idą, idą! To oni! Zresztą, kto Wie czy oni… Ukryć się… podsłuchać… wyśledzić… (kryje się za świerki)
(Słychać odgłosy energicznych kroków, trzaskanie gałęzi, rozmowę i na widownię wychodzą: Batory, Burak, Sęp – wszyscy uzbrojeni, karabiny w rękach, pochyleni w szybkim marszu).
Burak: (wychodząc pierwszy) Tfu! Gęstwina tu jak choroba! Co krok to krzak, to pniak…
Sęp: I idź tu dopiero szybkim marszem!
Batory: To też szef rozkazał maszerować tyralierą! A wam zawsze źle ananasy!
Sęp z Burakiem: No, no… Batory!
Batory: (zatrzymując się) Baczność!
Partyzanci: Co? Co tam?
Batory: Tam w krzakach… widzicie te świerki? Jakiś szelest podejrzany…
Sęp: Et, idź do diabła!
Burak: Alboż to mało w lesie zajęcy?
Batory: A jednak ostrożność nie zaszkodził Wróć! Ej świeć no Sęp. Widzisz! Nie mówiłem!
Sęp: (pochylając się świeci między świerki) Kie u diabła! Coś się rusza!
Burak: (pochylając się) O jak pragnę wolności! –
Wszyscy: (rozgarniając świerki) Co za stworzenie! (wyciągają Hankę i otaczają ją zdumieni) Dziewczyna! Niesłychane! Co tu robi o tej porze?
Burak: Ładna chyba… świeć no Sęp!
Sęp: A tobie zawsze głupstwa w głowie! Kto wie, kto to być może!
Batory: (surowo) Co pani tu robi o tej porze? Dowód!
Hanka: Kiedy… nie mam… o Jezu!… co ja narobiłam!
Burak: Dajcie jej spokój! Taka, ładna… takie przerażone biedactwo…
Batory: Czyś ty Burak zwariował? A to może szpieg przebrany!
Burak: Ee… kiedy tak jakoś słodko patrzy jej z oczu…
Sęp: Et, idź do diabła, ty na widok każdej baby…
Batory: (przerywając mu) Więc co pani tu robi?
Sęp: Daj spokój! Na komendę z nią!
Orlicz: (wpadając) Halo, halo! Co wy tam macie?
Zbieg: (wpadając) Co u diabła? A toż co? (rzucając się między kolegów). A do jasnej! Odczepcie się od niej nie dręczcie mi dziewczyny!
Hanka: (wyciągając do niego ręce) Władek! Władek!
Zbieg: Hanuś! To ty biedactwo… (witają się)
Partyzanci: (zdziwieni) Ależ ta pani nie ma dowodów!
Zbieg: Odczepcie się raz! To moja narzeczona!
Wszyscy: Ach! To co innego! Umówiliście się!
Burak: Winszuję, Zbieg!
Batory : (występując) Pani wybaczy… Batory jestem! (na kolegów) A to bandziarze i łobuzy! (wszyscy wybuchają śmiechem)
Burak: (prostując się) Burak jestem! A gdy jego śmierć połknie na dzisiejszej wyprawie, (wskazuje na Zbiega) pani ma we mnie opiekuna!
Wszyscy: (wybuchają śmiechem) Powierzyć wilkowi owcę!
Orlicz: Ale co pani tak pobladła?
Zbieg: Hanuś kochanie… przecież to żarty!
Hanka: Więc.. więc znowu wyprawa? I ty…
Zbieg: (wpadając jej w mowę) Nic mi nie będzie… Alboż to pierwsze i ostatnie?
Batory: Uwaga koledzy! Przecież za pół godziny mamy się sformować na polanie i dalszy marsz…
Orlicz: (wpadając mu w mowę) A ty nie wiesz, że to tajemnica? Przy kobiecie!
Zbieg: Oho! Ona już od dawna pracuje w partii!
Burak: No i Zbiega narzeczona w dodatku!
Orlicz: Wszystko jedno, na nas czas!
Wszyscy: Do zobaczenia panno Hanko! Do zobaczenia! (salutują, przesyłają jej pocałunki i odchodzą).
Hania: Do zobaczenia! Niech Bóg prowadzi!
Chłopcy: (z daleka) Dziękujemy! (odchodzą) (Zostaje Zbieg i Hanka).
Zbieg: (kręcąc się niespokojnie) Ale Hanuś, ja także muszę z nimi… Odejdą mnie… Wybacz…
Hania: Tak długo czekałam… Myślałam więc…
Zbieg: Wiem, ile cię to musiało kosztować strachu i nieprzyjemności. – Ale jeśli chcesz być narzeczoną partyzanta, wiele musisz znieść i nauczyć się! No nie płacz…. Słyszysz ten odgłos trąbki? Aż coś podrywa i pcha za niemi!
Hanka: Dokąd? powiedź mi! Niech chociaż myślą podążę za wami!
Zbieg: To tajemnica kochanie… No ale tobie przecież…
Hania: Więc?…
Zbieg: (ściszonym głosem) Na Szczekociny!
Hania: O Jezu! Ależ tam Niemców…
Zbieg: (wpadając jej w mowę) Będą fruwali! Zobaczysz! Niebawem zresztą usłyszysz wieść.
Hanka: (załamując race) Ale wy! toż was zaledwie…
Zbieg: (przerywa jej) Nie martw się! Kto inny już pomyślał o tym… Wszystko już umówione, ułożone z góry… Całym tym laskiem tyralierą idą nasi… Czyn prowadzi… A Wiara, a Cichy… K. B. z wiosek. Zresztą – spadniemy na nich jak piorun z jasnego nieba. Musi się udać!
Hanka : A jednak?
Zbieg: A jednak, w twoich smutnych oczach wciąż łzy i łzy… No Hanuś, uspokój się… Patrz to to samo miejsce, w którym niegdyś przed laty spędzaliśmy tyle chwil miłych… Ta sama brzoza rozwiana…
Hania: Ale ona tak smutno dziś szumi, tak smutno…
Zbieg: To ci się tylko wydaje… Uda się… wpadnę której nocy, popijemy, Burak zagra na organce, zabawimy się… Będzie nam jeszcze wesoło, zobaczysz! No Hanuś, głowa do góry!
Hanka: (z ożywieniem) Czy zaraz po akcji?
Zbieg: A nie wiem, nie wiem, jak wypadnie… W każdym razie piętnastego na twoje imieniny będę, choćby się piekło waliło to będę!
Hania: Piętnastego? A więc za dwa tygodnie!
Zbieg: No więc bądź spokojna, nie martw się, a zobaczysz… wszystko będzie dobrze…
Hanka: A jednak…
Zbieg:. (wesoło) Cóż jeszcze?
Hania: Ja nie wiem, ja sama nie wiem… Ale jakaś zmora niepokoju mnie dręczy, taki miałam sen okropny!
Zbieg: Ha, ha… Hanuś ty moja sentymentalistko kochana! (z dali płynie śpiew)
Hania: Co? Co to?
Zbieg: No chłopcy śpiewają, raźniej im się maszeruje! Posłuchajmy! (słuchają. Śpiew się zbliża): A gdy nie wrócę, znajdziesz w polu mój grób, pierwej niż z tobą jam z Ojczyzną wziął ślub.
Zbieg: (prostuje się) Słyszysz? Oto odpowiedź na twoje obawy! Żegnaj!
(Zasłona spada)