„Znajdziesz w polu mój grób”

Odsłona l

(Scena przedstawia wnętrze domu Kurków. Przy maszynie do szycia siedzi Hania, szyjąc mundury wojskowe. Po chwili do siebie):

Jeszcze tylko parę ściegów igłą i skończone!… (oglądając się) Żeby tylko mama nie nadeszła, lub kto z obcych…

(Podnosząc w górę): Trzy mundury… trzech żołnierzy odzianych…

(z trwogą): Gdyby tak teraz Niemcy… rewizja… Jezus Maria!… Szczęściem, że wieczorem pozbędę się tego!…

(Za drzwiami szmer, Hania zrywa się przerażona): Ktoś tu idzie… (Drżącymi rękami z pośpiechem chowa mundury).

(Wchodzą — Hela, Wanda i Zosia).

Wszystkie: Dzień dobry! Dzień dobry Hanuś!…

Wanda: Ale… co ty taka, jak gdyby na gorącym uczynku złapana?

Hania: (zmieszana) Ech… nic takiego… siadajcież proszę!…

Wanda: (występując) Widzisz Hanka, tu Zosia Wątorkówna, i Hela Brzeska.

Hania: (wpadając jej w mowę) Znam, znam obydwie… Wszak z tych domków z pod lasa, co z tamtej strony rzeki…

Wszystkie: Tak!… Tak!… Przecież się często widujemy!…

Hania: Bardzo mi przyjemnie, że przyszłyście mnie odwiedzić.

Dziewczynki: O my w ważnej sprawie!…

Hania: Słucham… cóż takiego?

Wanda: Widzisz Hanka – Zosię i Helę przyprowadzam do ciebie jako do komendantki…

Hania: (cofając się zdziwiona) Ależ Wanda!…

Wanda: No nie rób takich wielkich oczu… Wiem kogo przyprowadzam … Heli narzeczony – to Kula, jest w K. B. A brat Zosi, wiesz ten wysoki, co ma pseudonim Nietoperz…

Hanka: (wpadając jej w mowę) Ach! Więc wtajemniczone!…

Zosia z Helą: Od dawna!

Hania: A jednak… jednak nie taka to błaha rzecz… Słuchajcie… Nasza organizacja jest podziemną… Jest zewsząd ściganą i tropioną przez Niemców… I nie tylko przez Niemców… Oczyma dorosłych ludzi patrzycie na dzisiejsze czasy i widzicie co się robi. Widzicie niebezpieczeństwo… A odpowiedzialność… Pomyślcie…

Wszystkie: My wiemy! Wiemy!

Zosia z Helą: I chcemy! Możecie wy, dlaczego my nie mamy!…

Hania: Czy tylko dlatego że ja, Wanda, Marysia, Józia i inne?… Moje kochane…

Wanda: Ależ Hanka! Ty bo zawsze! Czyż my chłopi nie znamy naszej powinności?

Hanka: Jednak, trzeba wszystko z uwagą i rozmysłem… W razie czego…

Wanda: (przerywa jej) Daj spokój! Jeśli one chcą!

Hanka: Ależ naturalnie… Jak najwięcej nam chętnych! Kto gotów, to do roboty. Więc… Czy dziś?… Czy teraz już chcecie złożyć przysięgę i…

Wszystkie: (wpadając jej w mowę) Naturalnie! Jeśli ci to nie przeszkadza…

Hanka: Mnie? Skąd! Nie chciałabym tylko, żeby was tu spotkała moja matka…

Wanda: Cóż to? Zaczyna cię śledzić?

Hanka: Właśnie… A ja wolę żeby jeszcze nie wiedziała o niczem…

Wanda: Masz rację! No więc prędzej! Nim rodzice przyjdą… Ja będę w oknie stróżować… gdyby kto nadchodził… (staje w oknie).

Wszystkie: Doskonale!

Hanka: (wyjmuje z szuflady krzyż i spisaną przysięgę) Która pierwsza?

Zosia: (cofając się przejęła) O rety!

Hela: Aż mi serce bije…

Hanka: Bo to naprawdę uroczysty moment i wiele może znaczyć w naszym życiu. Pomyślcie… Za chwilę staniecie w szeregu tych, którzy walczą… Którzy gotowi na wszystko…

Hela: (zbliżając się) Ja pierwsza…

Hanka: (czyta słowa przysięgi, Hela powtarza z przejęciem) W obliczu Boga i mego narodu, umęczonego, w potwornej niewoli, przysięgam, że walczyć będę o całkowite wyzwolenie Ojczyzny mojej…

Zosia: (przy oknie) Cicho… Matka nadchodzi!…

Wszystkie: (rozlatują się spłoszone) Masz tobie!…

Hela: Niestety!

Wanda: To nic! Nie dziś to jutro… A teraz zmykamy!

Hela z Zosią: (do Hani) Więc jutro koleżanko?…

Hania: Jutro, jutro!…

Wszystkie: A gdzie?

Hania: Na cmentarzu!

Wszystkie: Kiedy?

Hania: Wieczorem…

Wszystkie: Zgoda! Na cmentarzu! Wieczorem! (wybiegają).

Hania: (chowa przysięgę i ze strachem spogląda na drzwi).

Kurkowa: (wchodząc) A tu co, nieład? Kuchnia zimna, wieczór za pasem, ojciec głodny jedzie z pola… (podejrzliwie) Ale już ja wiem co się tu działo… Hanka… Ej Hanka!… Ostrzegam cię!…

Hania: Co mama? Głowa mię tak, bolała…

Kurkowa: Głowa bolała? A te trzy smarkate co znów u ciebie robiły?… Eche! Mnie oczów nie malować… Ciągle jakieś szepty, schadzki, konszachty… Wy coś knujecie… Oho! Ja już od dawna spostrzegłam… Ale pamiętaj dziewczyno… Jak ci spokój i życie starych ojców miłe…

Hania: (wpadając jej w mowę) Gdyby tak wszyscy my sieli?…

Kurkowa: A ci co inaczej myślą, dużo narobili?… (tajemniczo): Niedawno dziewięciu wzięli z Ludwinowa, a z innych…

Hania: (przerywając jej) Na ich miejsce stu innych powstanie!… Setki rąk!

Kurkowa: O ja nieszczęśliwa… Już jej nikt nie przegada… Zgubi nas, zgubi siebie, a wszystko przez tego bałamuta… Na całe wieczory wyciągał mi dziewczynę, aż jej w głowie przewrócił… Masz niecnoto… Marniejesz w Oświęcimiu…

Hania: Jak mama może w ten sposób o Władku… To bohater!… Czy on był dla mnie…

Kurkowa: (wpadając jej w mowę) Wiem czasem był… Od czasu jego aresztowania jak strach ostałaś… A myślisz, a wzdychasz, niemądra… Lepiej byś za mąż szła kiej ci się trafia Stach Walczak… To chłopak jak malowanie… Płaczesz głupia? Na twoim Władku trawa porosła. Oświęcim go zjadł… Tobie zaś dwadzieścia lat minęło… czekaj, czekaj… Samotny człowiek to jak ptak bez gniazda… (spostrzega ukryte mundury).

A to co!!! Czyś ty Hanka zwariowała? Pytałaś się? Kazał ci kto?!

Hania: A niech mama krzyczy w dodatku, żeby jeszcze kto usłyszał i zrozumiał o co chodzi!

Kurek: (wchodząc) Co tu za krzyki?

Kurkowa: Widzisz ojciec, widzisz – i pomyśleć, że nawet na swoim własnym dziecku nie można polegać… (pokazuje mu mundury).

Kurek: (z przestrachem) A co to? Skąd to?

Hania: A cóż? – Zwracali się do naszej komendy, a dziś każdy boi się takich rzeczy… Więc ja – skoro szyć umiem…

Kurek: (przerywając jej) Nie taka to błaha rzecz dziecko… Gdybyż w razie jakiego wypadku…

Kurkowa: Ale ty jeszcze nie wiesz wszystkiego o swojej córeczce… Onać tu w jakieś tajne spiski się wplątała… Zdaje się jest członkiem…

Hania: (wpadając jej w mową, z dumą) Komendantką jestem!

Kurkowa: (załamując race) Masz tobie! I ty jej na to nic nie powiesz?

Kurek; Bo nic nie mam w tym miejscu do gadania!

Kurkowa: (podejrzliwie) Boś i ty sam pewnie także… Ej stary, ty stary, myślicie że nie wiem… Kiedyś wieczorem idę sobie przez lasek, a tu mnie dolatuje głos komendy i tupot maszerujących… Jędrusie myślę sobie… Skryłam się za jałowiec i patrzę i własnym oczom nie wierzę. – Przecież to nasze chłopaki z bronią w ręku…

Hania: A niech mama to gdzie powtarza… Widziała mama, co zrobili sąsiadce? Do tej pory nie może usiedzieć!

Kurkowa: (obrażona) I ty mi to chcesz powiedzieć? Widzisz… widzisz…

Kurek: Cichocie!… Ktoś tu idzie… (podchodzą do okna).

Kurkowa: Matko Święta! Matka Stacha Walczaka… Hanka, kto wie czy tu nie o twój los rozchodzić się będzie… Pamiętaj dziewczyno!

Walczakowa: (wchodząc) Niech będzie pochwalony!…

Wszyscy: Na wieki! Siadajcież prosimy!

Kurek: (przysiadając się) I cóż słychać? Aniśmy się spodziewali takiego gościa.

Walczakowa: Bo i skądże, na drugim końcu wsi mieszkamy, nic ze sobą nie mamy wspólnego.

Kurkowa: Ale przecież dzisiaj coś was wreszcie przygnało.

Walczakowa: Oj przygnało, przygnało… Powiadam wam moi złoci, co ja bo mam z tym swoim chłopakiem… (wzdycha).

Kurek: (zdziwiony) Ze Stachem? Przecież to taki dobry i poczciwy chłopak…

Kurkowa: A jaki mądry, spokojny… Och, już ja bym chciała mieć takiego syna…

Walczakowa: Poco syna? Zięć by się zdał!

Kurek: Oj żeby nie taki czas okropny!

Walczakowa: Nie mnie czekać jego końca, gdy w gospodarstwie, ni w domu niema komu robić, a chłopak głowę zawraca…

Kurkowa: Na co więc czeka… Dziewczyn nie brak, a taki jak on może przebierać jak w ulęgałkach…

Walczakowa: (z westchnieniem) Toż ci to, to… Że zawsze na tym świecie tak się jakoś dziwnie los ludzki plecie, kręci, urywa… ten za tą, ta za tamtym, a tamtego nie staje…

Kurek: (smutniej) Jak naszej Hanusi!…

Kurkowa: Co ta stary wspominasz? Umarłego nikt z grobu nie wskrzesi, a dziewczynie już czas… Chłopak spokojny pracowity…

Kurek: Przecie że mu nic nie brak… Oh! Już ja bym był o los dziewczyny spokojny!

Kurkowa: I cóż ty Hanuś na to? Hanuś! Hanuś!…

Walczakowa: Jako to milcząca… Łzy jak grochy… Oj nie będzie chleba z tej mąki, nie będzie…

Kurkowa: Co nie ma być… Hanka dość beksów… Widzisz, widzisz jaka ci to wdowa słomiana…

Kurek: Cóż od dawna z Władkiem się znali… Zawszeć jej smutno i żal…

Kurkowa: Żal swoje, a rozwaga swoje. Rok jak go zabrali… Oj już go niczyje oczy nie zobaczą!

Walczakowa: Oho! Wyjdziesz ta wilkowi z gardła… Kto zaś widział kogo powracającego z Oświęcimia?…

Kurkowa: Hanka słyszysz? W rękę przyszłą teściową pocałuj, a podziękuj, że spośród tylu, ciebie wybrali…

Hania: (całując w rękę Walczakową) Dziękuję wam moi złoci… Z całego serca dziękuję!…

Walczakowa: (głaskając ją po głowie) No i cóż? Zgadzasz się wreszcie?

Hania: (stanowczo) Nie! Nigdy!

Kurek: Masz tobie!

Kurkowa: Hanka na Boga opamiętaj się! Będziesz żałowała!

Walczakowa: (łagodnie) Pomyśl dziecko, zastanów się, a jak tamten nie wróci?!

Hania: Wróci, nie wróci, żyje nie żyje, jam już raz sobie postanowiła, słowa nie zmienię, nigdy!

Kurkowa: To ci kamień dziewczyna! (do Walczakowej) Tylko nie obrażajcie się chociaż moi złoci… bo to widzicie…

Walczakowa: (przerywając) I czego? Poczciwa dziewczyna… Dziś ona u mnie jeszcze więcej warta… Zresztą któż wie… Kto tam odgadnie wyroki boskie! Ostajcie z Bogiem! (wychodzi).

Kurkowa: (z lamentem) Ot i masz tobie! Ta koza uparta pomieszała wszystkie moje plany… Będziesz żałować… Nie co dzień szczęście schodzi się z człowiekiem… Takie gospodarstwo, chłopak jak malowanie… Ja stara, a jeszcze mi se miło popatrzeć…

Hania: (z wybuchem rozpaczy) Co mi! Za nic wszystko! Władka nie ma! Zabrali mi go Szwaby… Zamordowali! (płacze)

Kurek: Daj spokój dziewczynie. Ona dziś nieszczęśliwa… No cicho Hanuś, cicho… Był twoim narzeczonym, kochaliście się może… Ano trudno. Płaczą żony, matki, sieroty… Nawet to wietrzysko jesienne skarży się za oknami… Łatwiej tobie!…

(Za oknem ciche pukanie).

Wszyscy: (z niepokojeni spoglądają po sobie) Kto tam?

Głos za oknem: Swój! Otwórzcie proszę!

Kurkowa: (z przerażeniem) Jezus Maria!

Kurek: No otwórz matka… Przecie mówi że swój!

Kurkowa: (wyglądając oknem) Swój, swój… A lufa karabinu sterczy za plecami!

Kurek: Tym bardziej trzeba! (otwiera) (wchodzi żołnierz cały okryły plandeką): Czołem! Dobry wieczór państwu! (odchylając plandekę) Poznajecie mnie?

Wszyscy: (odskakują przerażeni)

Kurek : Wszelki duch Pana Boga chwali!…

Kurkowa: Jezus! Maria!

Hania: (wyciągając race) Władek! Władek! (upada zemdlona, żołnierz ją łapie, przyciska do siebie)

Żołnierz: Hanuś! Hanuś! Najdroższa, jedyna… Co ci?

Kurek z Kurkową: Omdlała?

Żołnierz: Wody dajcie! Cóż stoicie jak w ziemię wrośnięci? (podaną wodą skrapia jej twarz).

Hania: (otwierając oczy) Władek… więc żywy… naprawdę… a ja myślałam… O Jezu!…

Żołnierz: (wpadając jej w mowę) Aha, rozumiem… Więc mnie tu już za nieboszczyka mieli…

Kurek: A nie śmiej się. Wszyscyśmy cię mieli za straconego…

Kurkowa: Dziś właśnie dużo gadaliśmy o tobie. A noc taka straszna, północ właśnie. Mnie pierwszej nogi zemdlały i serce zamarło.

Hania: A ja jakem cię zobaczyła… O Władek, Władek… Toż wszyscy mówili, że w Oświęcimiu…

Żołnierz: No tak… to fakt… tak było…

Wszyscy: (zdumieni) Jak to? Więc jak to?

Władek: No, zwiatrowałem… No co się tak patrzycie? Miałem tam wiekować? Nie było sensu zresztą! Te dwa tygodnie katorgi, podkopały mi zdrowie w porządku… Szczęściem, poczucie swobody i ten tryb życia, który od dawna był mi marzeniem – ozdrowił mnie.

Wszyscy razem: A teraz? Co ta teraz?

Kurkowa: (załamując race) Z leśnymi? O Jezu miłosierny! Toż ciebie zabiją chłopaku i znowu Hanka płakać będzie…

Władek: Płakałaś to Hanuś? Płakałaś kochanie?…

Hania: (z wyrzutem) A ty od dawna byłeś na wolności i nawet nie raczyłeś…

Władek: (przerywając) Nie mogłem skarbie… W żaden sposób nie mogłem… Zresztą, obowiązek żołnierza, przed którym, wybacz kochanie, wszystkie inne ustąpić muszą!

Kurek: He, he! Polski żołnierz juha! Aż coś człowiekowi, aż coś w środku. (Wzruszony, spostrzega naszywki na ramieniu żołnierza) Ehe! A to co masz na ramieniu?!

Hania: (z dumą) Plutonowy!…

Kurek: (klepiąc go po ramieniu) Ehe! Chłopcze! To chyba za to, że tak sprytnie poszło z tym Oświęcimem…

Władek: Za ucieczkę z Oświęcimia, pseudem Zbieg ochrzcili mnie koledzy. Ale to ściśle osobiste sprawy zresztą… Lecz były inne, daleko ważniejsze… Oho, Niejeden Szwab wąchał proch z tej maszynki!… (pokazuje N. P. I.)

Kurkowa: (z podziwem) Widzieliśta!

Kurek: Diabeł, bo z ciebie był zawsze mój chłopaku! Oho! Nie dorośli nam Niemcy…

Hania: A twoja matka Władku? Nie widziałam je dawno, ale…

Kurkowa: Tak, tak… Ona ci tam krwawemi łzami płacze za tobą!

Zbieg: (miękko) Byłem u mamy, ale to trzeba wszystko z uwagą i ostrożnością bo to widzicie…

Kurkowa: (przerywając mu) Jeszcze by… Jezus Maria! A myśmy się tak zagadali, a gdyby tak kto za oknem…

Kurek: (zrywając się) Pójdę zobaczę!

Zbieg: (zatrzymując go) Bądźcie spokojni! Nasze czujki we wsi… Dziś nasi mają robotę w tej okolicy… (odgłos strzału ta oknem) Słyszycie? Hasło do odmarszu! Niestety! (zabiera się do wyjścia)

Hania: (rzucając mu się na szyję z wybuchem) Władek, więc po całym roku niewidzenia się, po tylu cierpieniach…

Zbieg: Nie płacz Hanka… Bóg widzi (tamuje wzruszenie) Psiakrew… Ja bym nigdy stąd nie wyszedł…

Kurek i Kurkowa: (całując go i błogosławiąc) Władek! Synu! Niech cię Bóg zachował… Niech cię uchroni!…

Hania: (z płaczem) Czy my się jeszcze kiedy zobaczymy?…

Zbieg: A zaraz, zaraz… Pamiętasz to miejsce nad strumykiem – w jedlinach?

Hania: Pamiętam, wszak to miejsce w którym niegdyś przed laty…

Zbieg: (przerywając jej) A więc za tydzień… Wieczorem… Czekaj mnie…

Hania: Na pewno?…

Zbieg: W życiu partyzanta nigdy nie mówi się na pewno!…

Hania: A gdyby… a gdy się coś stanie? O Jezu… Ja nie mogę nawet myśleć o tym… Gdy nie wrócisz…

Zbieg: (prostując się) Znajdziesz w polu mój grób!…

 

(Zasłona spada)

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.