Pod koniec listopada 1943 roku we wsi Zagórcze stacjonowała 1. i 2. kompania batalionu partyzanckiego Armii Krajowej por. Mieczysława Tarchalskiego „Marcina”. W dniu 25 listopada patrol składający się z 9. partyzantów pod dowództwem ppor. „Ludwika” został skierowany do Białej Wielkiej, w celu przejęcia i przywiezienia do oddziału trzech Anglików zbiegłych z niemieckiej niewoli. W drodze powrotnej 27 listopada, bardzo wczesnym rankiem, w odległości ok. 1 km przed Bichniowem partyzanci natknęli się na trzydziestoosobowy oddział Wehrmachtu który z frontu wschodniego udawał się na wypoczynek drogą z Włoszczowy do Szczekocin. Rozpoczęła się strzelanina i partyzanci zaczęli kierować się w kierunku pobliskiego lasu. Na początku strzelaniny zabity został pchr. „Blondyn”, a w połowie drogi do lasu ranni zostają ppor. „Ludwik” oraz kpr. „Zbir”. Pozostali, łącznie z Anglikami wycofują się do lasu.
Do stacjonujących w Zagórczu żołnierzy dotarły dalekie odgłosy strzelaniny. Przypuszczano, iż to właśnie powracający patrol ppor. „Ludwika” starł się z Niemcami. Dlatego też jako wsparcie walczącym skierowano III pluton z 1. kompanii pod dowództwem sierż. Juliana Wojciechowskiego „Juranda” oraz patrol konny pod dowództwem sierż. Izydora Kurzeja „Kruka” które natychmiast skierowały się w stronę walczących, tj. odległej o około 4 km w kierunku zachodnim wsi Bichniów. Wysłane siły po drodze w istocie spotkały wycofujących się polem ludzi ppor. „Ludwika” i ścigających ich Niemców. Oddział „Kruka” włączył się do walki (jako, iż był to oddział konny dotarł na miejsce walki przed plutonem „Juranda”) i wraz z wycofującym się oddziałem „Ludwika” powstrzymał natarcie Niemców którzy pod naporem ognia wycofali się w stronę Bichniowa. Po zebraniu ocalałych żołnierzy z patrolu ppor. „Ludwika” załadowano rannych na wozy i poprzez Czaryż i Bałków dotarto do kwatery batalionu na Zagórczu.
W tym czasie pieszy pluton „Juranda” dotarł do Bichniowa, minął wieś i starł się w okolicach folwarku z ostrzelanymi wcześniej przez oddział „Kruka” i „Ludwika” siłami niemieckimi. Wywiązała się walka w wyniku której partyzanci zdobyli porzuconą przez Niemców na wozach broń i amunicję. W trakcie walki ciężko ranny został sierż. Julian Wojciechowski „Jurand” oraz zginął dowódca pierwszej drużyny – kpr. Stefan Sypniewski „Gruda”.
Walkę przerwał warkot nadlatującego na niskiej wysokości samolotu niemieckiego (partyzanci byli przekonani, że to odgłosy nadciągających czołgów) i pluton „Juranda” z rannym dowódcą wycofał się do lasu.
Na miejsce potyczki żandarmeria niemiecka z Włoszczowy przysłała samochody na które załadowano rannych i poległych (także partyzantów) i wraz z żołnierzami Wehrmachtu powróciły one z powrotem do Włoszczowy.
W walkach pod Bichniowem śmierć ponieśli: ppror. Przemysław Schutz „Ludwik”, pchr. Henryk Smarzyński „Blondyn”, kpr. Stefan Sypniewski „Gruda”, kpr. Zambrzycki „Dominik”. Rannego kpr. Tadeusza Przeszowskiego „Tora” zamordowano po dwóch dniach od przewiezienia go do siedziby żandarmerii we Włoszczowie. Ranni zostali: sierż. „Jurand”, strz. „Kostwicz”, kpr. „Zbir” oraz strz. „Dębczak” (Hanna Lapis). Strat wroga nigdy nie udało się ustalić.
Następnego dnia w ramach odwetu niemiecka żandarmeria dokonała masakry ludności wsi Bichniów mordując łącznie 42. osoby w tym kobiety i dzieci.
Aktualizacja: 29.03.2017r
Tu pisze:
http://akokregkielce.pl/lapis-hanna-debczak.html
że w walkach pod Bichniową 27 listopada ranna została też „Dębczak”.
Dlatego mam pytanie, skąd autor ma te informację?
Chciałbym się więcej dowiedzieć o tamtej walce.
Witam
Informacje na ten temat można znaleźć m.in. w:
– W. Kapczyński, J. Lis, J. Niedbał, Kryptonim: „Hetman” – „Chrobry” Armii Krajowej, cz. 2, Bodzentyn – Kielce 1999, s. 233-235.
– Z. Zieliński, Jedni z najdzielniejszych, Warszawa 2007, s. 270-273;
Witam,
Dziękuję za informację. Małe sprostowanie w książce Zielińskiego na s.270-273 jest wykaz poległych, bez informacji o samej bitwie.
Hanna Lapis, „Debczak”, moja mama, była ranna pod Bichniowem. Brala udział w tej walce.
Dziękuję za wpis.
Zaktualizowałem informacje na stronie.