Początków Krasówka należy się przypuszczalnie dopatrywać w początkach XV wieku, kiedy to mogli go założyć Krassowscy z pobliskiego Krasowa. Jako jeden z piętnastowiecznych właścicieli tej wioski wymieniany jest w drugiej połowie XV wieku właśnie Jan Krasowski. W wieku XVI właścicielami Krasówka (wraz z Krasowem) byli przypuszczalnie Gosławscy z Bebelna.
Na początku XVII wieku właścicielką Krasowa Mniejszego była Krystyna Rzeszowska herbu Wąż z pobliskiego Rzeszówka, która poślubiwszy w 1590 roku Krzysztofa Czarnieckiego h. Łodzia, ojca hetmana, wniosła mu w posagu Rzeszówek, a może też Dąbie, Krasówek i Barycz. Dobra te odziedziczył później ich syn Marcin Ludwik Czarniecki, a w 1659 roku, po śmierci Marcina odziedziczyła je jego córka Aleksandra. Kiedy była jeszcze małoletnia zarządzał nimi późniejszy hetman Stefan Czarniecki, który wydzierżawił Krasówek rodzinie Tedwinów (Tethffin). Po uzyskaniu pełnoletności przez Aleksandrę i zamążpójściu za Mikołaja Michałowskiego, stolnika rożańskiego, Krasówek przeszedł w ręce Michałowskich.
Trudno powiedzieć jak długo pozostał w ich rękach, gdyż w latach osiemdziesiątych XVIII wieku (1787 r.) należał już do Jana Kantego Psarskiego, a w międzyczasie (1698) jako urodzony w Krasówku jest wymieniany Józef Młonnicki. Jako własność Psarskich odnajdujemy go także w latach 1769-1780. W latach 1843 i najprawdopodobniej 1853 jako dzierżawcę dóbr Krasówek odnajdujemy Jana Domańskiego.
Z innych grup społecznych w tym okresie wymienić możemy: w latach 1824-1828 Franciszka Kosakiewicza, a w roku 1857 Romualda Krzywackiego (Krzywańskiego) – ekonomów, w roku 1828 roku Franciszka Zawadzkiego – pisarza prowentowego, w roku 1863 Antoniego Ostrowskiego – lokaja, Feliksa Błachowicza – murarza i Andrzeja Mularczyka – kowala. W roku 1825 w Krasówku odnotowany jest także Żyd Jankiel Krafsozowski(?).
W roku 1836 jako dziedzic Krasówka wymieniany jest Gabriel Rogoziński (akt zgonu), a 1869 jako właściciel wymieniany jest Jacek Rogoziński (w 1848 r. jako dzierżawca). Z zapisków metrykalnych wynika, iż Rogozińscy właścicielami Krasówka mogli być już w 1829 roku. W roku 1928 jako właściciel ziemski w Krasówku wymieniany jest Jan Kozłowski. Jest to ostatni właściciel tych dóbr.
W latach trzydziestych XIX w. w północnej części Krasówka działała cegielnia. Na przełomie lat 70. i 80. XIX wieku wzmiankowany jest folwark w Krasówku który obejmował wówczas 190 mórg gruntów ornych, 141 mórg lasów, 18 mórg łąk i 5 mórg nieużytków.
Zespół dworski w Krasówku zlokalizowany był na niewielkim cyplu, położonym w południowo-wschodniej części wsi. W połowie XIX w. obejmował on: murowany dwór kryty gontem (50 × 19½ × 6 łokci), drewniane: kuchnię (pokrytą gontem), stajnię (pokrytą gontem, wym. 21 × 11 × 4 łokcie) i wozownię, murowaną oborę (pokrytą gontem) oraz drewniany chlew kryty słomą i stodołę. W gumnie (podwórzu) znajdowały się trzy stodoły (największa: 74 × 15½ × 6 łokci), dwie obory (58 × 19 × 4 łokcie i 27 × 7 × 4 łokcie), drewniany spichlerz (13 × 10 × 4 łokcie), drwalnia, murowany magazyn, kierat i młynek, chałupa i murowana kuźnia (10 × 9½ × 4 łokcie).
W 1862 roku z uwagi na zły stan techniczny dokonano rozbiórki chlewa, wozowni, drwalni i dwóch stodół krytych słomą.
Po wojnie, w 1945 roku, pozostała po zespole dworskim tzw. resztówka o pow. 3,5 ha wraz z budynkami dworskimi została przekazana w użytkowanie Związkowi Samopomoc Chłopska w Radkowie, a w 1948 roku stała się jego własnością. Wspomniana resztówka pozostała w rękach spółdzielni do roku 1957 kiedy to spółdzielnia zrzekła się jej użytkowania w efekcie czego przeszła ona na własność Państwowego Funduszu Ziemi.
W roku 1947 zniszczeniu uległa murowana z kamienia piwnica. W roku 1950 w skład zespołu dworskiego w Krasówku wchodziły pozostałości budynków: dworu z kamienia i cegły, krytego gontem (w złym stanie technicznym) o wymiarach 11 × 27 × 4 m wraz z przybudówką o wym. 7 × 14 × 3 m; oficyny z cegły, kamienia i drewna, krytej gontem, o wym. 9 × 26 m; chlewu z kurnikiem z cegły, krytego gontem, o wym. 4 × 9 m; stajni z oborą z kamienia, krytej słomą, o wym. 13 × 42 m; budynku mieszczącego kuźnię z wozownią, o wym. 5 × 15 × 2 m; stodoły ze spichlerzem z kamienia, o wym. 12 × 46 × 3,5 m; stodoły z kamienia, o wym. 12 × 36 × 3,5 m; dwóch czworaków z drewna, o wym. 10 × 15 × 2,5 i 18,5 × 2,5 × 3,5 m; szopy z drewna, o wym. 7 × 23 m; spichlerza z kamienia, o wym. 10 × 13 × 3,5 m.
Po dawnym parku dworskim, znajdującym się w południowo-zachodniej części kompleksu praktycznie nie pozostał żaden ślad. W 1950 roku jego drzewostan obejmował jeszcze kilkudziesięcioletnie kasztanowce, jesiony i graby.
Poniżej możemy zobaczyć próbę naniesienia obszaru dawnego zespołu dworskiego w Krasówku na współczesną zabudowę tej części miejscowości. Kolorem czerwonym zaznaczono zarys granic zespołu dworskiego, a kolorem fioletowym umiejscowienie poszczególnych budynków: 1 – dwór, 2 – oficyna, 3 – kuźnia, 4 – stodoła, 5 – stodoła, 6 – szopa, 7 – czworak, 8 – czworak, 9 – spichlerz, 10 – staw.
W księgach metrykalnych Krasówek występuje do roku 1911. Obecnie jest on przysiółkiem Skociszew i jego liczba mieszkańców (podobnie jak obszar) ujmowana jest w wykazach razem z ludnością (i obszarem) wioski Skociszewy. Zabudowa Krasówka w chwili obecnej liczy ok. 15 budynków mieszkalnych.
Warto jeszcze na zakończenie przytoczyć fragmenty wywiadu z Romualdem Drzewieckim, który wspomina w nich swój pobyt w Krasówku z czasów II wojny światowej, kiedy był przesiedleńcem z okolic Torunia. Dostarcza on kilku ciekawych opisów wydarzeń i warunków jakie wówczas panowały:.
Znaleźliśmy się w mająteczku, który nazywał się Krasówek, około dwudziestu kilometrów (od Włoszczowy – przyp. aut.) w kierunku Jędrzejowa. Do wyzwolenia, znaczy do wiosny, do marca 1945 roku tam mieszkaliśmy. (…)
Byliśmy nie we dworze, bo we dworze mieszkał hrabia z rodziną, z ciotkami. On był starym kawalerem. W zabudowie dworskiej był budynek rządcy. Było pomieszczenie wolne, tam zamieszkaliśmy. Żywiliśmy się we dworze. (…)
Byłem dzieckiem, z dziećmi z czworaków się bawiłem. Wtedy po raz pierwszy się spotkałem ze wsią, a poza tym z taką wsią dworską. Na przykład za parkiem dworskim były czworaki, gdzie mieszkały rodziny pracujące na rzecz dworu. Nida płynęła obok, rzeczka na łąkach. Myśmy bawili się z tymi dziećmi fornali dworskich. Oni mieszkali w czworakach. Taka rodzina mieszkała, to była jedna izba i przedsionek. Podłóg nie było, było klepisko. Światła elektrycznego nie było, wobec tego były lampy naftowe. Żarna po raz pierwszy widziałem. W tym przedsionku kamienie, na których się mełło zboże. (…)
Hrabia był prawie że niewidzialny, prawie się nie pojawiał. Co ciekawego na tym terenie się działo. Było dla mnie absolutnym zaskoczeniem, że to były tereny opanowane przez partyzantów. Mówiono we dworze, że Niemców widziano tylko raz w 1940 roku, bo w 1939 chyba nie. Widziano nie tyle wojsko, ile urzędników, którzy przyjechali prawdopodobnie do dworu ustalać jakieś dostawy. Drugi raz, jak myśmy już byli, czyli to była jesień 1944 roku. Zaraz za Nidą były dość duże lasy i byli partyzanci AK i Batalionów Chłopskich.
Najbliższa wieś kościelna nazywała się Bebelno. Tam był kościół. Oni (partyzanci – przyp. aut.) przychodzili na mszę w niedzielę do kościoła. W szeregach przychodzili na mszę. Potem szli z powrotem do lasu. To były tereny opanowane przez partyzantów.
W tym czasie, jesienią pewnego dnia, przyjechała cała kawalkada armii niemieckiej z obławą na partyzantów (najprawdopodobniej chodzi o bitwę pod Krzepinem w październiku 1944 r. – przyp. aut.). Skończyło się to podobno klęską. Myśmy samej bitwy nie widzieli. Oni się bali wjechać głęboko w las. Pamiętam pancerne wozy, czołgów nie było. Strzelaninę było słychać. Tyle widziano wtedy Niemców. (…)
Krasowo (chodzi o Krasów – przyp. aut.) to była wieś, gdzie chłopi byli w odróżnieniu od tych pańszczyźnianych chłopów. Kawałek dalej było potworne błoto, gliniasta ziemia. Szło się do kościoła, boso wszyscy starali się iść, nie wiem, czy wieś miała w ogóle buty porządne. Jak myśmy szli w niedzielę do kościoła, to z takim kijem się szło, żeby przejść przez drogę. Przez pole to jeszcze się szło, rżysko było czy coś, to jesień. Ale żeby przejść przez drogę, to trzeba było kijem patrzyć, czy to jest piętnaście centymetrów, czy dwadzieścia tego błota. Wjechać samochodami w tym czasie nawet Niemcom było trudno, chociażby ze względów terenowych.(…)
Kiedy już zaczęła się ofensywa radziecka, to wtedy nocami słychać było działa, (odgłosy) bitwy. Potem cisza trwała chyba kilka dni. Naraz coś szarego pokazało się na horyzoncie, to szła armia radziecka. Niemców nie widziano przez całą wojnę, a tu zaczęła iść armia. Oni szli, nie jechali. Szli w takich szarych szynelach, niekończący się wąż. Pieszo naturalnie. Tylko pytano: „Czy daleko jest do Berlina?” – o to pytano bez przerwy.
We dworze stanął sztab armii. To była ukraińska armia. Tak pięknych chłopaków i pięknych żołnierzy wtedy nie widziałem. W przeciwieństwie do masy żołnierskiej ci oficerowie wyglądali wspaniale. Mieli futrzane czapy, kurtki też śliczne, futrzane. Czapy, denka były z jakimś krzyżem. Generał stanął we dworze – z tego co mówiono, bo ja generała nie widziałem. Ci oficerowie jeszcze wprowadzili się, dwóch czy trzech, u nas w tym pokoju nocowali chyba dwie noce. Słomę przynieśli, na ziemię rzucili i spali. Żołnierze spali w śniegu albo w stogach, w magazynach, które były, w spichrzach.