Wielki Tydzień to okres przygotowań do Świąt Wielkanocnych. Przygotowań nie tylko gospodarskich i kuchennych ale także duchowych. Mieszkańcy uczestniczyli w nabożeństwach kościelnych. W Wielki Czwartek przygotowywano tzw. ciemnicę. Dawniej ciemnica przygotowywana była w przedsionku kościoła (tzw. „babińcu”), a obecnie znajduje się w jednym z narożników nawy.
W wielki czwartek także milkły w kościele dzwony, które zastępowane były kołatkami. Ambicją każdego ministranta było aby mieć kołatkę wykonaną przez siebie i aby to ona kołatała najgłośniej.
W Wielki Piątek ubierany był grób Chrystusa. Znajdował się on w jednym z narożników nawy kościoła. Corocznie grób ten jest przystrajany żywymi kwiatami które kupują mieszkańcy parafii.
Wielka Sobota to oczywiście dzień święcenia pokarmów. Każda gospodyni przygotowywała święconkę składającą się z takich pokarmów jak: zdobione, ugotowane na twardo jajka, kiełbasa (koniecznie własnego wyrobu), chleb, babka, sól, chrzan oraz cukrowy baranek wielkanocny. Całość była układana w wiklinowym koszyku wyłożonym i nakrytym białą serwetą. Tak przygotowany koszyczek ze święconką musiał być koniecznie przybrany świeżą borowiną. Oczywiście największą uciechę w tym wszystkim miały dzieci które zazwyczaj zdobiły wcześniej jajka do święconki i chodziły święcić pokarmy.
Jajka zdobiono na kilka sposobów. Z reguły używano do tego domowych metod z racji tego, iż inne wówczas nie były znane. I tak np. aby zabarwić jaja na piękny brązowy kolor gotowano je w wodzie z łupinami cebuli, a zielony kolor uzyskiwano podczas gotowania ich w świeżo zerwanych na polu pędach młodego żyta. Później dodatkowo wyskrobywano na nich różnego rodzaju wzorki. Niektóre gospodynie potrafiły zdobić jaja specjalną techniką – woskiem, ale wymagało to dużej wprawy i doświadczenia.
Dawniej święcono pokarmy w dużych ilościach, a obecnie raczej symbolicznie w niewielkich koszyczkach.
Wielka Sobota to także czas na końcowe porządki i przedświąteczne wypieki. Dawniej nie były to jakieś wykwintne ciasta znane współcześnie, a z reguły zwykłe drożdżowe placki wypiekane przy okazji pieczenia chleba, których smak i aromat wiele osób pamięta jeszcze do dzisiejszego dnia.
W Wielką Sobotę święcono w kościele wodę i ogień. Po nabożeństwie każdy starał się przynieść do domu poświęconą wodę którą skrapiano całą zagrodę i dobytek, a także nalewano ją do kropielniczki wiszącej na framudze wejściowych drzwi. Dawniej także panował zwyczaj, iż w Wielką Sobotę całkowicie wygaszano ogień w domowym piecu, aby móc go rozpalić od nowego, poświęconego ognia.
Przez cały czas triduum paschalnego przy ciemnicy i przy grobie Chrystusa, w kościele pełnione są warty przez członków Ochotniczej Straży Pożarnej, a wierni obecni są na adoracji (czuwaniu) do późnego wieczora.
Święta Wielkanocne rozpoczynała uroczysta msza poranna – rezurekcja, z procesją wokół kościoła. Uczestniczyli w niej wierni, a także strażacy, dzieci, członkinie koła gospodyń oraz „Bebelanki”. Z reguły w pierwszym dniu dało się słyszeć strzały „na wiwat” z petard i karbidu, oznajmiające Dobrą Nowinę. Po powrocie z kościoła spożywano śniadanie składające się ze święconki. Skorupki z poświęconych jajek zakopywano w ogródku lub w polu, co miało zapewnić dorodne i zdrowe plony.
W Wielkanoc, z niedzieli na poniedziałek, kiedyś istniał także zwyczaj, iż młodzieńcy odbywali wędrówkę przez wieś z wiadrami rozpuszczonego w wodzie wapna którym zamalowywali szyby w oknach domów zamieszkiwanych przez panny. Zwyczaj ten świadczył o tym, iż dana panna ma duże „powodzenie”, ale także miał inny konkretny cel. Jak wiadomo, drugi dzień Świąt Wielkanocnych niesie tradycję polewania się wodą czyli tzw. dyngusa. Gdy dziewczęta rano myły okna, kawalerowie mieli idealna sposobność ku temu by zaraz z rana móc je oblać wodą.
W poniedziałek wielkanocny już od samego rana przy drogach i zakamarkach czaili się młodzieńcy z ceberkami i wiaderkami pełnymi wody. W tym dniu chyba nie było żadnej dziewczyny która uszła by przed nimi w suchym ubraniu. Uważano, że panna która została obficie oblana wodą ma powodzenie u kawalerów. Z czasem formy polewania przybrały bardziej delikatniejsze formy.
W tym dniu istniał także zwyczaj, iż rodzice chrzestni obdarowywali swoich chrześniaków tzw. śmigusem, w skład którego pierwotnie wchodziły różnego rodzaju smakołyki, a później także różne części ubioru czy drobne sumy pieniężne.